Archiwum

Archive for the ‘Uncategorized’ Category

Czy nauczyłeś się dzisiaj dwóch i pół słówek?

5 września 2017 Dodaj komentarz

… czy dalej tkwisz w stagnacji? „Wydziwiając” na „niewykształconych Anglików”, z których każdy zna więcej „słówek” od Ciebie? Takie dwie cechy angielskiego:

1. Ogromne słownictwo,
2. „Low entry level” – można mówić już znając parę słówek na krzyż, w sumie w supermarkecie uśmiechając się w odpowiednich miejscach „ujdzie Ci w tłoku” please, i „sęk ju”.

Dodajmy do tego szkieletową gramatykę i wieloznaczność „słówek” – i można śmiało mówić „z kopyta” po angielsku. W odróżnieniu od polskiego, tu cudoziemiec zaraz wpadnie jak śliwka w kompot – na odmianie. Większość mojej tu pisaniny to właśnie efekt fascynacji angielskimi słówkami „prostymi jak cep”.

Ale – zawsze jest jakieś „ale”: smutni panowie z wąsami (a może nawet w skarperkach i sandałach, to nie jest znowu taki grzech w Anglii, sam pan Beckham tak chodzi) spieszą do kasy z tą puszką piwa wyrwaną z czteropaka (nie wiedząc jeszcze, że spotka ich niemiła niespodzianka: nie sprzedadzą im tego piwa solo lub jeszcze gorzej – policzą im za cztery puszki! – tak się stanie np. na kasie samoobsługowej) nie mówiąc NIC. W Polsce ujdzie, ale jest to aroganckie w UK.

I drugie „ale”: Anglicy jednak, niestety (i wszyscy, niezależnie od klasy społecznej) znają nawet nie więcej, ale o wiele więcej słówek niż nawet niezwykle wykształcony cudoziemiec. Przestarzały – nie waham się tak tego określać – pogląd Polaków: że „człowiek wykształcony” ma większe słownictwo niż „niewykształcony” http://idioms.thefreedictionary.com/not+hold+water does not hold water. Być może jest to kalka (powielanie myślenia) z polskiego. Ale w angielskim:
– pomijając już fakt, że ja bym obecnie nikogo „niewyształconym” nie nazwała, bo ludzie na telefonach nie siedzą nawet, ale już żyją, i tu terminologia (tworzona przez różnych college dropouts, więc wg. Polaków „niewykształconych) jest ogromna (a przez „wykształconych” Polaków naśladowana, kopiowana… taki jest fakt…),
– „klasy niższe” są o wiele bardziej produktywne w słownctwie niż „wyższe”,
– w dalszym ciągu obowiązuje w ngielskim zasada: (prawie) każde słówko ma (co najmniej) dwa odpowiedniki…
Opieram się (nie po raz pierwszy) na blogu „Johnson” z The Economist, który nam podaje takie statystyki:
https://www.economist.com/blogs/johnson/2013/05/vocabulary-size Lexical facts
– “przeciętny” native speaker zna 20 tysięcy słów,
– ośmioletnie dziecko angielskie zna 10 tysięc słów,
– „przeciętny” cudoziemiec zna 4 i pół tysięcy słów,
– cudoziemiec dojdzie do dziesięciu tysięcy (poziomu ośmioletniego dziecka) mieszkając w kraju anglosaskim,
– tenże cudoziemiec uczy się przeciętnie dwóch i pół słówek dziennie…

To „pół” mi się podoba, bo ilustruje to, o czym często pisałam: naukę bierną… Nie martw się, czy dane „słówko” Ci się przyda: przeczytaj, wysłuchaj… ale w kontekście: dzisiejszego „njusa”, czy „głupotki” jakiejś… Nie martw się, czy zapamiętasz… Ja Ci gwarantuję, że to słówko znowu niedługo gdzieś „wyskoczy”… i powiesz: „O, to jest jakieś znajome…” Wiedzę bierną powinieneś mieć o wiele szerszą niż czynną (co faktycznie mówisz).

Nie ucz się, błagam, jak to Rodacy robią: wymyślają coś po polsku i zabierają się do tłomaczenia with a little help from their friends – też Polaków. W ruch idą beznadziejne (sorka!) słowniki internetowe układane przez Polaków i tak szkoda czasu i atłasu… Przykładzik: słowniki te:
– tłomaczą źle„artisan” jako rzemieślnik – i koniec! A teraz eksplozja tzw. http://www.thefreshloaf.com/node/6626/artisan-bread-what-exactly-artisan-bread-what-qualifies-it-artisan artisan bread – i tu cisza w tych słownikach… A przecież nie jest to „chleb rzemieślniczy”, raczej coś w rodzaju „wypiek własny”…
– „wymyślają własne, nieistnejące terminy np. *shell building* na stan surowy budynku. Zamiast tylko shell (bo pewnie myślą, że z muszlą się pomiesza…
Czyli końcowy rezultat funta kłaków nie wart, i wyważamy otwarte już drzwi… Bo nie jesteśmy native speakerami. Moglibyśmy (jako ogół Polaków) „coś” wprowadzić do angielskiego, owszem, ale w sytuacji, gdy 70% Polaków milczy, a reszta kotłuje się w kręgu polskiego „angielskiego” Rodaków – nic z tego nie wychodzi…
Ucząc się od polskich nauczycieli też kręcimy się w kółko jak kot za swoim ogonem i rezultat taki, że mówimy źle… bo nie można inaczej (gdy mówisz nie masz czasu myśleć, jakiego „czasu” użyć, zwykle używasz złego), bo tłomaczysz znów z polskiego).

Ucz się z autentycznych tekstów. „Rozgryzaj” sam… Podaję przykład:

David Pascoe a 5ft 2″ psychic broke out of prison today. Police have issued a statement saying that there is a small medium at large.
small, medium, large – rozmiary, ale:
psychic (jako rzeczownik) to to samo co medium (medium w seansach paranormalnych),
at large –na wolności (idiom). Czyli: a small medium at large znaczy: małe medium na wolności. Zauważ, że jeżeli się zapomnisz o powiesz: There is a small psychic at large” – zepsułeś puentę!

Naucz się tych dwóch zdań, opowiedz w pracy (lub w pubie po pracy) jako kawał.

Kategorie:Uncategorized

Egzaminy dla leniwych

18 kwietnia 2013 Dodaj komentarz

http://www.ang.pl/forum/cpe/69684

Kategorie:Uncategorized

The dog owner gave his dog’s meat to the cat!

16 kwietnia 2013 2 Komentarze

Kategorie:Uncategorized

Wieczny Raków!

13 kwietnia 2013 Dodaj komentarz

Dzisiejszy plan dnia:
– zbieramy się chwilę przed 16.00 na Limanowskiego 83,
– ustawiamy na łuku,
– głośno dopingujemy,
– dziękujemy piłkarzom za zwycięstwo,
– czas wolny 😉

Today’s the day: plan-we are collecting a moment before 16.00 on shop Windows, on-set,-we are cheering loudly,-thank you players for the victory-free time;) (Translated by Bing)

Bing, jeszcze trochę popracuj! On shop Windows!??

Kategorie:Uncategorized

I am a cunning linguist!

I told 2,000 Polish people: I’ ll teach you English! I am a cunning linguist! None of them twigged it! pmsl!

Dobry akcent! Ale już!

21 stycznia 2011 2 Komentarze

Sniady facet na lotnisku we Wrocławiu potyka się, rozlewa kawę, którą niesie w papierowym kubku i wyrzuca z siebie soczyste przekleństwo po angielsku. „Indian” , mówi mój mąż.

Ale facet ten po umieszczeniu swojego bagażu jako pierwszego w kolejce do odprawy (pierwszy raz widzę coś takiego) siada na krzesełku i zaczyna bardzo głośno załatwiać rozliczne interesy przez telefon… po polsku, a raczej w polsko-cygańskim narzeczu.
„Polish Gypsy” mówię do męża znad sudoku. Bo facet ten nabrał męża – zaklął tak perfekt po angielsku, że mąż myślał, że to Hindus. Fakt, że ciemna karnacja pewnie mu pomaga w Anglii. Za chwilę też zaczął uskuteczniać telefony po angielsku – jednak z polskim akcentem!
Bo to jest tak – wszyscy by mówili z super akcentem, gdyby mówili tylko te parę zwrotów, które już perfekt opanowali ( np. przez codzienne rytuały powitania gdy się pracuje z Anglikami). Wszyscy szybcy do krytykowania Polaków „brzydko” mówiących po angielsku, ale nikt nie chwali dobrze mówiących – pewnie z tej przyczyny, że już nie zdają sobie sprawy, że to Polacy! Co więc zrobić, żeby ten dobry akcent angielski objął więcej – a nawet większość naszych wypowiedzi?

Potknięcia mieć będziemy, a to z tej przyczyny, że dominacja języka ojczystego jest ogromna. Przechodzę sobie kiedyś przez Rynek w Krakowie i słyszę, jak babka, która sprzedaje jakieś bombki na choinkę mówi po angielsku do turystów : „Wszystkie dobre, wszystkie są eunuchami”. No bo przy swoim dobrym angielskim nie sprawdziła – lub nie utrwaliła –wymowy słowa „uniQUE” juNIK z akcentem na ostatnią sylabę i wymawia go jak JUnik – eunuch. Więc ona myśli, że mówi, że każda bombka jest unikalna. Tak samo Szwed Henning Mankell , autor świetnego Wallandera, udziela w radio wywiadu tak perfekcyjnie po angielsku, że można by przyjąć, że jest native speakerem, aż tu nagle mówi ” stereoTYP” zamiast angielskiej wymowy „TAJP”.
No to co zrobić, żeby sobie poprawić ogólnie wymowę, ale tak szybko, już, bo jesteśmy niecierpliwi? Paradoksalnie, należy być BARDZIEJ leniwym i niedbałym. Ktoś zasugerował kiedyś, że powinnam zrobić nagranie na CD czy MP3. I teraz powstaje ciekawe pytanie: czy wybrałabym do nagrania osoby najładniej mówiące w moim otoczeniu – i moje nagranie by się niczym nie różniło od tysięcy takich samych nagrań na rynku (powoli, z piękną dykcją), czy nagrałabym „prawdziwych” Anglików – i nikt by tego nie zrozumiał, więc po co to całe przedsięwzięcie?

Prawdopodobnie bym nagrała każde zdanie dwa razy. Niestety Anglicy mówią bardzo szybko i łączą słowa razem „połykając” po drodze część sylab nieakcentowanych a nawet całe słowa! Czyli powiedziałabym, że większość kursów – czy to prowadzonych przez native speakerów czy nie – przygotowuje nas tylko do zdania egzaminów, a nie do naturalnego mówienia. Tak samo filmy, niestety – bo często się słyszy: oglądaj filmy po angielsku, ale w większości, paradoksalnie, dykcja za dobra, nawet gdy niby slang czy mowa potoczna – to są aktorzy. Dlatego starajmy się uczyć jak najwięcej od „normalnych” Anglików z ich niedbałą wymową. Bo Anglicy się nie zmienią, wprost przeciwnie – jest mega tendencja do mówienia niedbałego.

Znalazłam bardzo ciekawą analizę na ten temat, ale najpierw parę objaśnień. Dla osób mówiących słabo po angielsku: we fragmencie interesuje nas zdanie nr.4 w części 2 (Part 2, Example 4 po angielsku): I can’ t face walking up all those steps again!–; Nawet nie chcę myśleć o wspinaniu się znowu po tych schodach! Gdybyśmy powiedzieli to zdanie „po polsku” tzn. akcentując każde- słowo- jednakowo (tak jak: ruszyła-maszyna-po-szynach-ospale) – jak w przykładzie 3a (Part 3 Example 3a): dla angielskiego ucha brzmi to jak stanowcza odmowa – Już byłam na szczycie tych schodów, widok widziałam, nie wspinam się więcej i już!
Przypomina mi to Geoge Busha: Read-my-lips-no-new-taxes (Patrzcie na moje wargi: żadnych nowych podatków) – zanim oczywiście podniósł podatki. Nie jest to naturalne angielskie zdanie. Naturalne angielskie zdanie „zgniecie” parę słów w środku. W przykładzie nr. 3c (Part 3, Example 3c) słyszymy: I CAN ‘T face walking up all those STEPS again! Tylko DWA słowa napisane dużymi literami są akcentowane, pozostałe zlewają się w jedną całość, a “face” brzmi tutaj prawie jak “fs”. A znaczenie – jestem zmęczona, nie będziesz mnie przecież ciągnąć znowu na szczyt schodów – ale nie stanowcza odmowa, raczej „nie mam już siły”.
I can’t face walking up all those steps again

W części 3 mamy to zdanie wypowiedziane z szybkością 120 (3a), 200(3b) i 300(3c)! słów na minutę. W wersji 300 słów na minutę „up all those (steps)” brzmi prawie jak”apolous” – „zjedliśmy” po drodze „th”. Kto rozumie cały tekst, to właśnie jest tam wyjaśniona ta cecha angielskiego. Kto nie wszystko rozumie, proszę się skoncentrować na „naszym” zdaniu, przesłuchać go sobie dobrych parę razy. Szkoła, kursy, to 120 słów na minutę albo i mniej, bo uczniowie zawsze proszą, żeby wolniej. Anglicy w normalnej rozmowie mogą mówić z szybkością 300 plus słów na minutę (a ja to chyba nawet z 400). Nie piszę tego, żeby kogoś straszyć lub zniechęcać, ale żeby wyjaśnić zagadkę dlaczego ktoś z „super” angielskim w Polsce tutaj nic nie kuma.
Czyli od zaraz: wybieramy sobie najważniejsze słowa w zdaniu i je akcentujemy, a pozostałe między nimi przelatujemy szybko i na dodatek niewyraźnie – tak, jakbyśmy mieli kluski w gębie.

Kategorie:Uncategorized

It’s two to two, too!

26 grudnia 2010 Dodaj komentarz

Swięta, a my pracujemy! Ale nie za bardzo, oglądamy sobie youtube, zrelaksowani, a coś może nam w głowie zostanie! Dla takich, co trochę kumają. Bardzo fajne wyjaśnienie, że „TW”, jak w „two, twice, twenty”, itd znaczy DWA!
TO, TWO, TOO

Merry Xmas!

Kategorie:Uncategorized

Para bucha

14 grudnia 2010 4 Komentarze

Niedawne demonstracje studentów na temat podniesionych opłat za studia. Czytałam coś dowcipnego na ten temat w dzisiejszym Daily Mail
(cytuję z pamięci):
The police were kettling the student protesters, the students were steaming, the Coalition – frothing and the Opposition – stewing in their own hipocrysy.
Jak by tu z tłumaczeniem…
Kettling to całkiem nowe słowo
kettling

Kategorie:Uncategorized

Dla Rosjan!

11 grudnia 2010 5 Komentarzy

http://www.appliedlanguage.com/

Kategorie:Uncategorized

West Ham ma problemy (znowu)

11 grudnia 2010 1 komentarz

Przy końcu dzisiejszego meczu West Ham – Man City, który The Hammers (znowu) przegrali, tym razem:1-3, komentator radiowy mówi:
Avram Grant (West Ham manager), like Santa Claus, may get a sack for Christmas.
Bardzo mi się to spodobało. Znaczenia dwa:

1. a sack – worek z prezentami Swiętego Mikołaja.
2. „to get a sack” znaczy też: zostać wyrzuconym z pracy.

Fanowie West Hamu najpierw grobowo milczeli, potem strasznie wyzywali tego pana Granta. Prawdziwe nazwisko: Granat, rodzice spod Mławy, deportowani na Syberię w czasie wojny.
Ciekawe, jak długo pan Grant się utrzyma?

Kategorie:Uncategorized